Spojrzałam na Aarona , który przed chwilą klęczał przy Olivierze . Odszedł od niego z twarzą schowaną dłoniach . Kiwał głową w lewo i prawo , a po chwili upadł na kolana i zaczął bić pięściami o murawę . Podbiegłam do niego , musiałam tam podbiec. Był tam Arsene i cała ławka . Na trybunach była cisza . jakby to nie był stadion , albo jakby żaden mecz się tutaj nie odbywał . A na pewno nie finał LM .
Uklęknęłam obok Oliviera . Miał zamknięte oczy . Zaczęłam płakać . Nie zanosiłam się płaczem , ale łzy z moich oczu wypływały jedna za drugą . Olivier złapał mnie za rękę , i szepnął niesłyszalnie ,,Kocham cię , pamiętaj ‘’
-Olivier do cholery jasnej ! – odpowiedziałam – Wszystko będzie dobrze , rozumiesz? Będzie dobrze ! Nie możesz . Nie tu , nie teraz . Nie możesz , rozumiesz ?! Nie możesz ! – powiedziałam a Oliviera wzięli na nosze i wsadzili do karetki . Chciałam z nimi jechać , ale nie mogłam . Wstałam w mojego miejsca .Słyszałam tylko bicie swojego serca i rozglądałam się nerwowo dookoła . Obok mnie pojawił się Ramsey . Spojrzałam na niego . Przytulił mnie . Po tym zaczęłam się zanosić . Wtuliłam się w ramie Aarona i zaczęłam płakać. Byłam tak bezsilna . On też płakał . Wszyscy płakali . A Ramos klęczał i klął pod nosem , co chwila walił w murawę . Wstał i wściekły na siebie udał się do szatni .
-Będzie dobrze – szepnął Ramsey – Będzie – przejechał ręką po moich plecach i przytulił mnie mocniej . – Zobaczysz. Będzie .
Kilka minut później razem z niektórymi chłopakami i trenerem udaliśmy się do szpitala, do którego zawieźli Goroud’a. Lekarze chodzili po korytarzu , pielęgniarki stały i pisały coś na kartach . A tam , na ten sali właśnie rozgrywała się walka o życie . O Zycie Oliviera . O życie mojego oczka w głowie , o życie mojego ukochanego .
Czekaliśmy pod salą . Po chwili wyszedł z niej lekarz . Zdjął rękawiczki i z kamienną miną poprosił najbliższa mu osobę .
-A mogą pójść dwie ? – zaproponował Ramsey .
-Dobrze . Dwie najbliższe mu osoby , niech idą za mną . – powiedział , a ja z Aaronem udałam się za nim . Do jego gabinetu – Pan Olivier to ciężki przypadek . Prawdopodobnie był to zawał . Niestety , ale .. pan Giroud nie żyje . – powiedział a ja stałam jak wryta w tą beznadziejną ziemie .
Wszystko było dla mnie beznadziejne . Beznadziejny lekarz, beznadziejny szpital , beznadziejny świat , ziemia . Beznadziejne życie .
Boże , dlaczego mi to robisz ? Dlaczego odbierasz mi moją najukochańszą osobę ? Nie dość , że zabrałeś mi rodziców , to jeszcze zabierasz mi Oliviera ? Jak możesz , do cholery jasnej ?! Jak możesz !
Nie sądzisz , że już dużo się nacierpiałam ? Nie wydaje Ci się , że już dużo łez wylałam ? Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz ?! Odpowiedz mi !
-Zostań tu – powiedział Aaron przed wyjściem z korytarza dla personelu . – Ja zaraz po ciebie wrócę – powiedział ze łzami w oczach i policzkach mokrych od łez .
Kiwnęłam tylko głową i czułam jak z moich oczu zaczynają wypływać łzy . Po chwili było ich coraz więcej i więcej . Nie potrafiłam ich powstrzymać , a nawet nie chciałam . Siedziałam wpatrzona w ścianę naprzeciwko mnie . Wstałam z miejsca .
-Dlaczego ?! – krzyczałam na całe gardło zanosząc się od płaczu – Dlaczego mi to robisz ! – na korytarz wrócił Aaron – Dlaczego do cholery ?!
-Julka , spokojnie . Jestem tu – powiedział i odciągnął mnie od ściany , w którą waliłam . – Już nie płacz, cicho . – przyciągnął mnie do siebie , a rękę położył na mojej głowie – Nie płacz już . - powiedział po czym wyszliśmy ze szpitala . Chłopacy siedzieli w autobusie ze spuszczonymi głowami . To było wszystko ,co widziałam przed moje zapłakane oczy . W autobusie usiadłam obok Ramseya . Przytuliłam go i kontynuowałam płakanie . On tylko powtarzał co chwila , żebym nie płakała.
To był moment , którego nikt nigdy by się po nas nie spodziewał . Julka i Ramsey przytuleni , nie skaczący sobie do gardeł jak to przeważnie bywało .
To znaczy .. nie skakaliśmy sobie do gardeł . Dwa razy się zdarzyło , że albo ja jego albo on mnie wkurzył tak, że nastąpiła ostra wymiana poglądów .
Kilka minut później byliśmy już w hotelu . Wbiegłam do swojego pokoju , w którym były dziewczyny . Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
-I co jest ? – obok mnie usiadła Anabelle . Narzeczona Theo .
Podniosłam się .
-On nie żyje – wydukałam , a Anabelle mocno mnie przytuliła . Cece zrobiła to samo .
-Przykro mi .. – powiedziała przyszła pani Walcott – Nie wiem co powiedzieć .. Wiem że to cie nie pocieszy – zaczęła płakać – Ale .. nie wiem . Naprawdę nie wiem . Nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji , jest mi cholernie przykro . Nie rozumiem już tego wszystkiego . – kontynuowała , a drzwi się otworzyły . Stał w nich Theo i Aaron . Usiedli na łóżku naprzeciwko .
Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki . Przetarłam czerwone oczy i zmazałam mój lekki makijaż , który i tak się rozmazał. Wyszłam z łazienki i usiadłam obok Cece . Nikt nic nie mówił . Ja wstałam i podeszłam do okna . Rozglądałam się dookoła , szukając czegoś ciekawego , aby tylko nie zacząć znowu płakać . Po chwili poczułam na sobie czyjeś ręce . Odwróciłam się tłumiąc łzy i wpadłam w objęcia Aarona . I znowu się rozpłakałam . Jak małe dziecko , któremu zabrano najukochańszą zabawkę . A nawet mocniej . W tym momencie nie liczyło się nic . Nic , kompletnie nic .
Ramsey skierował mnie w kierunku łóżka .
*Aaron*
Co miałem zrobić ? Mój najlepszy przyjaciel nie żyje , a jego narzeczona rozpacza jak małe dziecko . W tym momencie było mi jej tak cholernie szkoda . Nie wiem , jak ona się czuje . Ale widzę to , widzę tą rozpacz . Starałem się ją pocieszyć , żeby tylko nie płakała . Bo to mnie cholernie boli , boli mnie jej płacz . Dopiero teraz naprawdę zdałem sobie sprawę , że ona nie jest mi obojętna.
Położyłem się z nią. Nie chciałem jej zostawić . Theo zgasił światło . W pokoju słychać było tylko łkanie dziewczyny . Anabelle przytuliła Theo , a Cece wyszła w poszukiwaniu swojego narzeczonego .
Płacz Julii powoli ustawał , a ona sama już usnęła . Niezauważalnie wstałem z łóżka i udałem się do pokoju razem z Theo.
Usiadłem na łóżku i zakryłem twarz dłońmi . Spojrzałem na łóżko, na którym jeszcze kilka godzin wcześniej siedział Giroud . Obok leżała potargana torba , z której wystawały jego ubrania .
Nie mogłem już wytrzymać .. To było takie ciężkie . Położyłem się na łóżku i patrzyłem się w sufit . Theo włączył telewizor , w którym na praktycznie każdym kanale była wiadomość o śmierci piłkarza. Najbardziej irytująca wydawała mi się jedna informacja .. A mianowicie ,,To koniec wielkiej miłości ‘’ . Właściwie dlaczego , to koniec ? Przecież .. Julia nadal go kocha . Nie można przestać kogoś kochać , od tak . To jest niemożliwe . Julia będzie go kochać do końca życia , nigdy o nim nie zapomni .
Właśnie .. Julia.
Kiedyś, gdy byliśmy na imprezie z klubu , a Olivier był już wstawiony , powiedział mi , żebym zaopiekował się Julią po jego śmierci . Wtedy odebrałem to jak żart , bo w końcu przecież przed nim jeszcze tyle życia .. Najwidoczniej się myliłem . Aczkolwiek , mam zamiar spełnić jego prośbę . Choćby ona tego nie chciała , będę robił wszystko , aby Julia była bezpieczna .
*Następnego Dnia*
Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez drzwi balkonowe , z których dobiegało Portugalskie powietrze . Dzisiaj mieliśmy wylecieć , ale Julia pewnie będzie musiała załatwić sprawy dotyczące pogrzebu . Rodzice Oliviera podobno już lecą do Portugalii .
-Mamy iść do szpitala – usłyszałem . Gwałtownie się odwróciłem i w drzwiach ujrzałem Julię .
-Po co ? – zapytałem zaspany .
-Mają .. odłączyć Oliviera . Od tej .. całej aparatury – powiedziała łamiącym się głosem . Błagam , tylko nie płacz !
Kiwnąłem głową i wstałem z łóżka . Ubrałem się i udałem się na śniadanie . Spojrzałem na zegarek : 8:21 .
*Julia*
Siedziałam w pokoju skulona na łóżku . W tym momencie , w tej chwili pewnie wyglądałam jak jakieś jedno małe niewinne , opuszczone , zostawione dziecko . Tak właśnie się czułam . Straciłam jedyną mi bliską osobę . Rodziny nie mam . Moi rodzice zmarli jak miałam 5 lat , mój starszy brat mieszka gdzieś po drugiej stronie globu . Nawet go nie widziałam , bo gdy miałam 5 lat , od razu po wypadku moja kochana ciocia oddała nie do domu dziecka , tylko po to żeby pozbyć się balastu jaki na niej ciążył . No i jej się udało . Dlatego nie chce mieć z tą rodziną nic wspólnego . Moja babcia nigdy się do mnie nie odezwała . Nie wiem , czy to wina tego , że jest chora i zapomina wszystko , co działo się dzień wcześniej , czy to wina tego , że po prostu nie chce . Mój brat raz się odezwał . Ciocia też , jak w prasie ukazała się informacja o mnie i Olivierze . Brat zawsze składał mi życzenia na urodziny . Pracuje w Australii.
Dlatego właśnie – straciłam wszystko . Teraz nic nie ma dla mnie po prostu sensu . Najlepiej sama odeszłabym do Oliviera .
Nie zrobię tego ?
Sama nie wiem . Jestem po prostu tchórzem . Pieprzonym tchórzem . Boję się śmierci , boję się tego co po niej nastąpi . Czy nie będzie już cierpienia , czy byłabym szczęśliwa z Olivierem ? Nikt tego nie wie , nikt tego nie stwierdzi . Mam tylko nadzieję , ze tak . Mam tą cholerną nadzieje , że go jeszcze spotkam . Że go przytulę , powiem że go kocham , kochałam i będę już na zawsze kochać . Że będę mogła go pocałować , znowu poczuć się bezpiecznie w jego ramionach , tak jak czułam się przez ostatnie kilka tych cholernie szczęśliwych lat .
Teraz nie mam nic .
Kompletnie nic .
Jest tylko ciemność, ból i cierpienie . Nigdy nie sądziłam , że przyjdzie mi aż tak cierpieć . Zwłaszcza po tym , co przeżyłam . Jak wyśmiewali mnie w szkole , kpili sobie z tego , że nie mam rodziny . To wszystko bolało . Wtedy była to dla mnie katastrofa , teraz to są po prostu nastoletnie problemy . Teraz , w tym momencie są prawdziwe problemy . To co kiedyś było , przy tym wydaje się malutkie . Tak strasznie małe , nie widać tego . Widać tylko śmierć . Jego śmierć .
Niestety .
Z każdą chwilą , z każdym najmniejszym momentem tracę chęć do życia . Coraz mniej chce żyć , na tej pieprzonej planecie . W zasadzie , nie mam dla kogo żyć . Kilka godzin temu straciłam kogoś , dla kogo żyłam . Więc co mnie powstrzymuje ? O tym już wspomniałam ..
Za kilka minut mam być w szpitalu . Przytrzymywali Oliviera przy życiu , za pomocą aparatury . Nie mógł sam oddychać , jego serce biło , ale na tyle słabo , że były to ostatnie uderzenia jego serca, podtrzymywane przez jakieś urządzenia. Właśnie za chwilę , usłyszę ostatnie bicie serca mojego ukochanego .
Zeszłam do jadalni , gdzie byli wszyscy piłkarze . Byli też państwo Giroud .
-Julia ! – powiedziała zapłakana mama Oliviera i podbiegła do mnie razem z ojcem . Przytuliła mnie . Odwzajemniłam gest i znowu łzy wypływały z moich oczu . Znowu to cholerne uczucie . Że nie mogę nic zrobić , że to już koniec . Że to wszystko co było już nigdy nie wróci , nie zobaczę znowu porannego uśmiechu Oliviera , nie przytulę się do niego , nie położę głowy na jego umięśnionym torsie , nie popatrzę jego piękne oczy , nie dotknę jego ust , nie złapie za rękę , nie nakrzyczę za porozrzucane na podłodze rzeczy , nie będę mogła się z nim śmiać , nie będę przynosić mu herbat , gdy będzie narzekał że boli go głowa . Nie będę podawała mu leków , gdy będzie chory i nie będę słuchała jego narzekania na śnieg , który znowu nie pozwolił mu odpalić samochodu . Nie będzie już mnie i Oliviera . Nie będzie nas razem . Już nigdy , przenigdy .
Wesołych Świąt :)
Naprawdę ? Musiałaś ?
OdpowiedzUsuń:<
Lubie Twoje opowiadania , napisz choć JEDEN wesoły , bo masz zaje poczucie humoru no i komedia by wyszła GENIALNIE :>
Rozdział genialny , tylko no :< Płakałam jak głupia jak było opisane czego nie będzie robić z Olivierem :< / Mortiś :*
Mam w planie szczęśliwe opowiadanie , ale nie wiem czy i kiedy :)
Usuńzapraszam na siódemkę II serii :)
OdpowiedzUsuńwww.goodbye--kiss.blogspot.com